niedziela, 9 lutego 2014

[10] Kopciuszek



- Kanapa - syczysz, kiedy tylko staję obok ciebie. Wydymasz wargi i nie patrzysz mi w oczy. - Kanapa - powtarzasz, jeszcze ostrzej. Próbuję pogłaskać cię po rozwianych, jasnych włosach, ale odchylasz się z obrażoną miną.
- Kochanie... - mówię bezradnie, ale nic to nie daje.
- Obiecałeś mi, Gregor - odpowiadasz, nadal wściekła.
Obiecałem. Obiecałem sobie, tobie, trenerowi i tysiącom kibiców. Obiecałem złoty medal w Sochi, nie zdobyłem nawet brązowego. Żadnego krążka. Czwarte miejsce w drużynie to też nie jest spełnienie marzeń.
Ale na Stocha i innych Polaków było mocnych. Żadnego zwycięzcy, który nie nosiłby biało-czerwonej flagi na kasku.  Nie było szans z nimi wygrać. Kompletny nokaut.
Mówię ci to, ale nie chcesz mnie słuchać, odwracasz się, ale już widzę, że ukrywasz delikatny uśmiech. Łapię cię za podbródek i zmuszam do spojrzenia mi w oczy.
- Jesteś moją cholerną słabością, Schlierenzauer - mruczysz, na moment przed pocałunkiem.
Kręcę głową, dotykając nosem twojej twarzy.
- Nie, Nika - mówię. - To ty jesteś moją słabością.
Odsuwam się na krok i klękam przed tobą, na śniegu, przy olimpijskiej skoczni w Sochi.

~*~

To był naprawdę piękny bal. Już teraz nie pamiętam, z jakiej to było okazji i dlaczego właściwie tam się zjawiłem. Pamiętam, że tańczyłem wtedy z żoną Alexa Pointnera, jakiegoś pięknego, wolnego walca. Tańczyłaś wtedy z Jaśkiem Ziobro, jako młoda studentka fizjoterapii, która rzutem na taśmę załapała się na praktyki w drużynie skoczków.
Na moment spojrzałem w twoje oczy, zobaczyłem sukienkę delikatną jak mgła i już nigdy potem nie przestałem o tobie myśleć. Nie przestałem na ciebie patrzeć.
Poprosiłem cię do tańca, w środku utworu. I już nigdy nie wypuściłem ze swoich objęć.
Powiedziałaś mi później, że marzyłaś o mnie, w niewinny, dziecinny sposób. Marzyłaś, bym wybrał ciebie.
A najwspanialszą rzeczą w moim życiu był fakt, że ty, mój Kopciuszek z Polski, że wybrałaś mnie, że mogłem spełnić twoje marzenia. Że cię zdobyłem.
Kopciuszku, Niko, kochanie. Jesteś miłością mojego życia.

~*~

- Chcę mieć życie jak z bajki... - szepczesz to, co wyszeptałaś mi do ucha podczas naszego pierwszego wspólnego tańca. Już wtedy wiedziałem, że chcę spędzić z tobą resztę życia. Już wtedy cię kochałem, Nika.
- Wyjdziesz za mnie? - pytam cicho, wpatrując się w ciebie z napięciem. To nie tak miało wyglądać, miałem oświadczać ci się jako mistrz olimpijski. Ale nie chcę już czekać, chcę mieć cię na własność, chcę móc mówić o tobie "narzeczona". Moja. Ukochana. Najpiękniejsza.
- I tak śpisz na kanapie - odpowiadasz po chwili, niemalże szeptem, ale bez zwykłego zadzioru w głosie. Miękko, delikatnie, ze wzruszeniem. I wiem, że to znaczy "tak".
Wstaję i całuję cię, a pudełeczko z pierścionkiem leży zapomniane w mojej kieszeni. Ale ono nie jest teraz ważne.
Ważna jesteś ty. Ważni jesteśmy MY.

~*~

Stoisz obok mnie, przed ołtarzem, w białej jak śnieg i lekkiej jak mgła sukni. W dłoni ściskasz wiązankę herbacianych róż i uśmiechasz się do mnie.
Promieniejesz, Nika.
Właśnie zostałaś moją żoną, a pod sercem od pięciu tygodni nosisz moje dziecko.
Za naszymi plecami stoją Hayboeck i Kamila, niedawno zaręczeni, twoja przyjaciółka z Polski i mój przyjaciel z kadry. Poznali się dzięki tobie, i są szczęśliwi, prawie tak, jak ja, kiedy jesteś przy mnie.
Mój Kopciuszku, twoja bajka się spełniła, widzisz? Marzenia się spełniły.
Mówiłaś kiedyś, że jestem twoim księciem. Popatrz, stoisz przy ołtarzu, w ślubnej sukni, ściskając dłoń swojego księcia.
Odwracasz się w moją stronę i pochylasz lekko.
- Kocham cię, Gregor - szepczesz. To znaczy wszystko.

~*~

Nasze wspólne życie od samego początku było idealne. Bo idealna jesteś ty, Nika.
Kocham cię, jak nikogo na świecie. Poza naszą córką, która za trzy miesiące przyjdzie na świat.
Kocham cię, mój Kopciuszku.

~*~

Budzę się w tym wielkim, małżeńskim łóżku, i, jak co rano, odruchowo gładzę brzuch, w którym rośnie nasza mała kruszynka, córeczka, którą już nazwałeś Lena. A ja nadal upieram się przy Małgorzacie.
Spoglądam w bok i łzy zaczynają szczypać mnie w oczy, jak każdego poranka od kilkunastu tygodni. Zagryzam wargi z bólu, próbując pohamować krzyk rozpaczy, nie chcąc budzić Kam i Michiego Hayboecka, śpiących w pokoju obok.
Opiekują się mną, odkąd ciebie nie ma.
Znowu straciłam czas na złudzenia. Uwierzyłam, że "żyli długo i szczęśliwie" jest dla nas, na wyciągnięcie ręki. Pomyliłam się, a pomyłka nigdy wcześniej nie była tak bolesna.
Kopciuszek stracił swojego księcia.
W wypadku samochodowym, spowodowanym przez pijanego, o ironio, Polaka, któremu nic się nie stało.
I cmentarz, ten okropny, bolesny, nieznośny napis na nagrobku. Gregor Schlierenzauer 1990-2014.

Ten bal, na którym po raz pierwszy spojrzałam w twoje oczy, to był naprawdę piękny bal.


~*~
Olimpijsko, ale przecież w moim wykonaniu nie mogło być radośnie, nie?:)
Zemsta na mężu za brak medalu.
I reaktywacja green jumping.