czwartek, 29 listopada 2012

[3] Masz ciemnobrązowe oczy i jesteś idealny


Stoisz w gnieździe trenerskim, z chorągiewką w zaciśniętej dłoni. Nie wziąłeś rękawiczek, jak zwykle, domyślam się, jak bardzo musisz marznąć. Na serdecznym palcu lśni twoja obrączka. Chorągiewka powiewa na wietrze, na belce zasiada jeden z twoich chłopaków, twój najlepszy podopieczny, prywatnie twój przyjaciel. Szybki ruch ręką i zawodnik jedzie już w dół rozbiegu, a ty wpatrujesz się w jego sylwetkę z zaciśniętymi ustami. Wybija się z progu, a ty podskakujesz nerwowo. To walka, to ważne zawody, zależy ci na jego wygranej, a wszyscy wiedzą, że ma na to szanse.
Masz ciemnobrązowe oczy i jesteś idealny.
Trenujesz kilku zawodników, ale to w tym cały twój kraj pokłada nadzieję. Ląduje, daleko poza czerwoną linią, kilkudziesięciu kibiców na trybunach zaczyna wymachiwać gwałtownie charakterystycznymi, kwadratowymi flagami. Uśmiechasz się, przyjmujesz gratulacje od innych trenerów. Wygrał, już wiecie, że wygrał. Szósty raz.
Masz piękny uśmiech, wiesz?
Twój zawodnik biega po zeskoku, macha do kamer, całuje Janę, swoją żonę stojącą w pierwszym rzędzie. A ty? Patrzysz się na niego, ale mam wrażenie, że szukasz wzrokiem kogoś wśród widowni. Chcę wierzyć, że szukasz wzrokiem m n i e.
Tak bardzo chciałabym być twoją Janą, Martin.
Tak bardzo chciałabym, żebyś do mnie przybiegł, teraz, w tej chwili, pocałował w policzki, na których przekornie namalowałam flagi Norwegii i Polski, przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał, jak bardzo za mną tęskniłeś przez ostatnie trzy lata.
Przecież wiesz, że jestem na każdym konkursie skoków, oprócz Japonii. Wiesz, że kocham ten sport, wiesz, że mnie na to stać, wiesz, że uparcie czekam, aż przerwiesz to idiotyczne milczenie i do mnie wrócisz.
Wiesz, że nigdy nie kochałam nikogo oprócz ciebie, a tamten pocałunek nie był moją winą.
Wiesz? Wiesz to? Czy może nadal mi nie wierzysz, po trzech latach, nadal uważasz, że to ja pocałowałam Andreasa, nie on mnie, nie wbrew mojej woli. Uwierzysz mi wreszcie, Martin?
Przecież, do cholery, byliśmy razem szczęśliwi! Mieliśmy wziąć ślub, ale ty nigdy nie zaczekałeś na moje wyjaśnienia. Po prostu odszedłeś, uciekłeś, ode mnie, od problemów, od wszystkiego. Wziąłeś ślub z prostą dziewczyną, zakochaną w tobie do szaleństwa, a mi kazałeś wynosić się z kraju. Zrobiłam to. Zaszyłam się w Berlinie, tam mnie nikt nie znał, tam nikt nie znał też mojej historii ani Martina Kunzle, trenera szwajcarskiej drużyny skoków narciarskich.
Gratulujesz Simonowi, ściskasz go, śmiejecie się. Leonie patrzy na ciebie z trybun, widzę ją, stoi niedaleko mnie, rozpromieniona, bo to jej mąż jest tym trenerem, który poprowadził Ammanna do szóstego złota olimpijskiego.
To ja powinnam nosić twoje nazwisko, Martin, nie ona. Dobrze o tym wiesz. Lea Katja Kunzle brzmi o wiele lepiej niż Leonie Helga Inler-Kunzle. Pamiętam, jak mi powtarzałeś, jak bardzo nienawidzisz imienia Helga. Ale podobało ci się imię Leonie. Mówiłeś, że ma w sobie melodię, wesołą, przyjemną piosenkę, lekką, zwiewną. Że to imię ma w sobie wiosnę. Tak jak ta dziewczyna, młodsza od ciebie o dobre dziesięć lat, jasnowłosa, niebieskooka, delikatna i zawsze radosna. Twoja Leonie. Twoja ż o n a.
Próbuję sobie wbić do głowy, że już dawno straciłam do ciebie jakiekolwiek prawa, ale nie umiem, nie potrafię tego zaakceptować. Nadal noszę na palcu pierścionek zaręczynowy, nadal wierzę, że do mnie wrócisz, że będzie jak dawniej, że weźmiemy ślub i stanę się panią Kunzle. Nadal mam nadzieję, że mi wybaczysz, że twoja miłość do mnie jest silniejsza niż wściekłość i ból.
To wszystko wina Andreasa.
Podchodzisz do Leonie, tłum się przerzedza, jesteś niebezpiecznie blisko mnie, ale mnie nie dostrzegasz, całujesz swoją żonę. Chciałabym być twoją żoną, Martin. Chciałabym być twoją Leonie. Nadal mnie nie widzisz, a ja wpatruję się w ciebie uparcie, mimo że obraz zaczyna mi się rozmazywać. Płaczę. Kibicuję Simonowi, przecież zawsze go lubiłam, a teraz płaczę, patrząc na ciebie, tak bliskiego, a jednocześnie tak cholernie, boleśnie odległego. Wycieram łzy z policzków, jednocześnie niechcący rozmazując namalowane wcześniej na nich flagi. Simon chyba mnie poznał, jego uśmiech przygasa, przecież on musi znać przynajmniej część tej historii, może tę twoją wersję, według której to ja pocałowałam Andreasa. Według której cię zdradziłam. Dopiero teraz mnie dostrzegasz, w twoich ciemnych oczach błyska przerażenie. Leonie mnie nie poznaje, może się zmieniłam, przefarbowałam włosy na kolor, który być rudy, a wyszedł brudny kasztan. Może nie widzi już w moich oczach tego dawnego blasku, który znała, który lśnił w tych szarych tęczówkach, kiedy jeszcze byłam z  t o b ą.
Ale ty mnie poznałeś, patrzysz na mnie niepewnie, nie wiesz, jak masz zareagować. Szepczesz coś żonie do ucha, machasz z daleka Ammannowi i wreszcie podchodzisz do mnie.
- Nie tutaj - mówisz cicho i chwytasz moją rękę. Masz zimne palce, prawie lodowate. Leonie nie wie, że tobie trzeba zawsze przypominać o rękawiczkach? Może nie wie. Ja zawsze wiedziałam.
Chowamy się przed tłumem w strefie dla zawodników, opustoszałej, bo większość albo liże rany po zepsutym skoku, albo świętuje dobry występ swój lub kolegów. Nawet ochroniarzy już tu nie ma.
- Co ty tu robisz? - pytasz ostro. Nie potrafię dłużej hamować łez, zaczynam płakać, chowając twarz w dłoniach. Wyczuwam twoją niepewność. - Lea...
Nie podnoszę głowy, nie reaguję. Tęsknię za tobą, Kunzle. Tak cholernie za tobą tęsknię.
- Dlaczego przefarbowałaś włosy? - pytasz nagle. To pytanie jest tak idiotycznie nie na miejscu, że przestaję szlochać. Patrzę na ciebie, unosząc lekko brwi, jak zwykle, kiedy zadajesz głupie pytania.
Bo zakochałeś się w brunetce, a potem mnie zostawiłeś, to pomyślałam, że może wrócisz, jak będę ruda.
- Miał wyjść rudy - mruczę pod nosem. Śmiejesz się cicho.
- Już dawno ci mówiłem, że nie nadajesz się do takich rzeczy - stwierdzasz. Patrzę ci wyzywająco prosto w oczy. Piękne, ciemnobrązowe oczy, takie ciepłe, zawsze takie radosne i pełne wsparcia. Ale to Leonie teraz znajduje w nich miłość, nie ja.
- Dawno - powtarzam. - Trzy lata temu, Martin. To było trzy lata temu, w Innsbrucku.
Nigdy nie zapomnę dnia, w którym odebrałeś mi samego siebie, Kunzle.
- Nie musiałaś mi tego przypominać - syczysz, wściekły. Nienawiść, która wtedy wybuchła, nadal w tobie żyje.
- To nie była moja wina - mówię gwałtownie. - Nie mógłbyś mi wreszcie uwierzyć? - pytam z irytacją. Wzdychasz cicho, odgarniając pasmo moich włosów z twarzy.
- Problem w tym, że wierzę ci od trzech lat, Lea. - Twój głos jest smutny i cichy, niemal szepczesz. - Nie powinienem. A wierzę.
- Kochasz mnie.
Nawet nie pytam, po prostu to stwierdzam, a ty kiwasz głową.
- Tęsknię za twoimi czarnymi włosami - mówisz, już pewniej. Twoja dłoń delikatnie gładzi skórę na moim policzku, masz zimne palce, ale już mi to nawet nie przeszkadza. Najważniejsze, że to ty, blisko mnie, tuż obok.
- Też za nimi tęsknię.
Śmiejesz się. Już zapomniałeś, jakie to uczucie, rozmawiać ze mną? Jak zawsze śmieszą cię moje przemyślenia, moja bezradność i mój upór?
- Za tobą też tęsknię, Martin.
Uśmiech na twojej twarzy gaśnie. Rozglądasz się w panice, wzrokiem szukasz Leonie, ale jej tu nie ma, pewnie gratuluje Simonowi, bo to ona teraz jest ukochaną jego najlepszego przyjaciela.
- Dlaczego mi to mówisz? Dlaczego mówisz, że mnie kochasz, po co, co ty znowu knujesz, Lea? - pytasz ostro, szybko wyrzucasz z siebie słowa, jakbyś się bał, że ktoś ci przerwie, zabroni mówić. Robię krok w twoją stronę, stoję niebezpiecznie blisko, ale się nie odsuwasz.
- Bo chcę, żebyś rzucił Leonie w cholerę i wrócił do mnie - odpowiadam twardo. - Od trzech lat tego chcę, Kunzle.
Całujesz mnie, nareszcie, po trzech latach, a ja nadal pamiętam, jak smakujesz i jak mocno pachną twoje ulubione perfumy. Nadal używasz tych samych, mimo upływu czasu. Nie potrafię się od ciebie oderwać. Chcę ciebie, tylko  c i e b i e.
- Kocham cię - szepczesz w końcu. Splatasz swoje palce z moimi, całujesz mnie w czubek nosa, w rozmazane flagi na moich policzkach, przyciskasz mocno do siebie, stęskniony po tych trzech długich, samotnych latach. Ty też byłeś samotny, mimo małżeństwa, mimo Leonie, wiernej, dobrej, kochającej Leonie. Ciągniesz mnie gdzieś za rękę, nie opieram się, bo po co? Oboje dobrze wiemy, czego chcemy i co za chwilę się stanie.
Mały budynek, spory stolik na środku, niewygodne krzesła i rząd brudnych, używanych nart. Całujemy się jak opętani, oddechy zamieniają się w parę, w domku jest zimno, ale rozgrzewamy się naszymi ciałami. Kurtki leżą w wejściu, tuż pod zamkniętymi szczelnie drzwiami. Szwajcarska ekipa szybko zniknęła z terenu skoczni, świętując zwycięstwo Ammanna. Nikt tu nie przyjdzie. Nikt nas nie przyłapie. Popychasz mnie na ścianę, uderzam plecami o czyjeś narty, przewracają się, za nimi kolejne, robiąc niesamowity hałas. Ignorujesz to. Widzę płomień w twoich oczach. Pozbywasz się jednocześnie bluzy i podkoszulki i wracasz do mnie, jeszcze bardziej idealny, niż kiedykolwiek przedtem.
Czas działa na twoją korzyść, Kunzle.
Ściągasz ze mnie bluzkę, całujesz nagą skórę pokrytą gęsią skórką. Jest zimno, ale mi to nie przeszkadza, tak długo, jak długo twoje lodowate palce błądzą po moim ciele. Oplatam twoje biodra nogami, przytulając się mocno do ciebie. Niesiesz mnie gdzieś, nie widzę, gdzie, nie obchodzi mnie to.
- Tęskniłem za tobą - szepczesz  mi do ucha, kładąc na tym niepasującym do całości, sporym stoliku. Tęskniłeś za mną.
Przez trzy lata nie potrafiliśmy przestać się kochać. Nie przestaliśmy do siebie pasować.

Ubierasz się szybko, nie patrząc na mnie. Jest mi zimno, chciałabym, żebyś tu wrócił, na kolejną rundę, na cokolwiek, bylebyś był blisko mnie. Bylebyś był  m ó j.
- To był błąd, Lea - mówisz cicho, jakbyś próbował przekonać sam siebie.
- To nie był błąd, Martin - odpowiadam. - Kochasz mnie. A ja kocham ciebie. Twój ślub z Leonie to był błąd.
Kiwasz głową, zapinając kurtkę.
- To się nie powinno powtórzyć - stwierdzasz. Podchodzę do ciebie, naga, pokryta gęsią skórką z zimna. Instynktownie zaczynasz rozcierać moje ramiona, by choć trochę mnie ogrzać.
- Tęskniłam za tobą, Martin - mówię. Uśmiechasz się delikatnie, ale trochę smutno.
- Nie powinniśmy.
Wychodzisz. Zostaję sama.
Ale i tak wiem, że teraz już wrócisz. I zawsze będziesz do mnie wracał.


~*~
Na rozpoczęcie sezonu w skokach, jednopartówka.
Bo jak dziś oglądałam kwalifikacje to pokazali Martina.
Helga dla Madyny, Katja przez Summer.
Skokiskokiskoki♥