sobota, 23 lutego 2013

[9] Niewinność


                        Ta niewinność.
            Kiedy jesteśmy mali, cisi, nieświadomi. Niewinność, błoga niewinność, niewymuszony uśmiech na twarzy. Spokojny sen, pozbawiony koszmarów. Jeszcze nie wiemy, co znaczy słowo bezsenność. Jeszcze nie wiemy, co znaczy słowo strach. Nie rozumiemy, co to ból.
            Niewinność, czystość, biel, symbole naszego dzieciństwa, nieprawdaż? Symbole tych beztroskich lat, do których tak pragniemy potem wrócić, za wszelką cenę. Ale nie możemy, życie nie ma przycisku przewiń. Nigdy tam nie wrócimy.
                        Tak bardzo chciałabyś tam wrócić, dziewczynko, mała blondyneczko, którą tak bardzo pokaleczył świat. Tak bardzo chciałabyś znowu być dzieckiem. Tak bardzo chciałabyś przestać cierpieć.
            Chcesz płakać, ale w twoich oczach nie ma łez. Chcesz krzyczeć, ale w twoim gardle nie ma dźwięku. Chcesz odetchnąć z ulgą, ale w twoich płucach brakuje powietrza. Chcesz czuć szybsze bicie serca, ale w twoich żyłach zamiera krew.
            Chcesz umrzeć, ale w tobie już przecież nie ma życia.
                        Ten ból.
            Kiedy zwijasz się pod kocem, zaciskając pięści i powieki. Tak bardzo chcesz to skończyć. Tak bardzo chcesz, żeby to się wreszcie skończyło.
            Przecież nic ci się nie stało, dlaczego tak bardzo cierpisz? Szukasz powodu, ale przecież go nie ma. Nikt cię nie skrzywdził. Nikt ci nic nigdy nie zrobił. Zrobiłaś to sobie sama, blondyneczko, zabrałaś samej sobie niewinność i zostawiłaś na pamiątkę ból. Po co?
            Po co szukasz bólu, dziewczynko?
                        Ból cię uspokaja. Ten fizyczny. Wycisza cię. Zagłusza wyrzuty sumienia, bo to już jest coś, czym można się martwić. To jest powód, by chcieć umrzeć.
            Chcesz umrzeć, bo masz dość. Bo masz osiemnaście lat i jesteś zmęczona życiem. Bo straciłaś już nawet nadzieję, że będzie lepiej.
            Czasami dają ci ją inni ludzie, na chwilę, na sekundy, wtedy znowu zaczynasz oddychać i chcesz się ratować, zaczynasz gwałtownie machać rękoma i nogami, by wydostać się na powierzchnię i uchronić się od utonięcia.
                        Ale po chwili przestajesz walczyć i dalej toniesz.
            Pozwalasz sobie opaść na dno i leżysz tam, skulona, z wyschniętymi łzami na policzkach. Leżysz, bo nie masz siły się podnieść. Bo nie chcesz wstać i spróbować znowu walczyć. Bo nie widzisz już w tej walce sensu.
                        Jesteś tak beznadziejnie uzależniona od ludzi.
            Bez nich giniesz, nie istniejesz. To oni cię definiują i utrzymują przy życiu. Bez nich już nie jesteś w stanie normalnie funkcjonować. Kiedyś tych ludzi było mnóstwo, miałaś przyjaciół, ktoś cie kochał.
            A potem zostałaś praktycznie sama. To takie smutne, bolesne, aż mi ciebie żal, dziewczynko. Jesteś taką biedną, małą istotką, prawda? Tak lubisz o sobie myśleć. Że powinno ci się współczuć. Czego? Tego, co sama sobie zrobiłaś?
            Zawsze zwalasz winę na innych, mówisz, że to ludzie cię skrzywdzili, że to świat jest zły. Że jesteś wrażliwa, a wrażliwi cierpią bardziej, bo to ich zawsze rani się najmocniej. Że to wszystko to nie twoja wina.
                        Gówno prawda, blondyneczko.
            Nikt ci nie kazał cierpieć w milczeniu, w ciszy znosić kolejne obelgi. Nikt ci nie kazał jeść, a potem wymiotować. Nikt ci nie włożył żyletki do ręki.
            Nie masz na kogo zwalić teraz winy, księżniczko.
                        Więc leżysz.
            Skulona, z zamkniętymi oczami, próbujesz oddychać, ale tlen nie daje ukojenia twoim zniszczonym komórkom. Każda z nich krzyczy już tylko o truciznę.
            A ty podałabyś ją im już dawno, ale wciąż brakuje ci odwagi.

                        Wciąż jest w tobie niewinność.


~*~
Bo tak.

1 komentarz:

  1. ja również tesknie czasem za taką dziecięcą niewinnością...

    Ps. nowe opowiadanie,zapraszam http://we-never-changed.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń